O grzechu… inaczej

Biblijnymi wzorami wiary NIE SĄ ludzie bezbłędni i perfekcyjni, lecz tacy, którzy pogrążeni byli w CIĘŻKIM GRZECHU i dopiero z jego DNA zaczęli dążyć do Boga. Spotykamy tu Abrahama, który wyparł się w Egipcie swojej żony przedstawiając ją jako siostrę po to, by móc z tego faktu czerpać korzyści. Mamy tu Mojżesza, który uwolnił lud Izraela z egipskiej niewoli, a przecież to MORDERCA – w złości zabił jednego z Egipcjan. Dopiero jako „przegrany” został powołany przez Boga do służby. Mamy Dawida! Dawid był człowiekiem szlachetnym – mógł uwolnić się od śmiertelnego wroga, jakim był dla niego Saul, jednak nie zrobił tego. Był człowiekiem głębokiej wiary – jego psalmy do dzisiaj odmawiamy i śpiewamy! A JEDNOCZEŚNIE – jakiż to był – za przeproszeniem – „świntuch”. Pamiętamy „numer” z Batszebą, pamiętamy, jak potraktował jej męża – dla zatuszowania sprawy wystawił go na pewną śmierć. A popatrzmy na św. Piotra! Przecież on nie rozumiał Jezusa do tego stopnia, że Jezus nazwał go SZATANEM i kazał odstąpić od siebie. W końcu Piotr zaparł się Jezusa. Popatrzmy na św. Pawła, który najpierw był Szawłem i z wielką gorliwością tępił chrześcijan…

Te wszystkie postacie musiały przejść najpierw przez otchłań własnych win i bezsilności, aby móc czerpać swoją nadzieję wyłącznie od Boga. Ci ludzie musieli pozwolić Bogu, by to ON ich przemienił. Ten Piotr musiał doświadczyć, że nie może ręczyć za siebie, nawet jeśli coś obieca – bo przecież zapewniał – „nie zaprę się ciebie!”. Piotr po tym wszystkim gorzko zapłakał i pojął, że to nie ON jako osoba może stanowić OPOKĘ, lecz WIARA, której musi się kurczowo trzymać. Paweł ogarnięty niemocą, zupełnie bezradny, doświadcza na własnej skórze, że to sam CHRYSTUS nim kieruje i go przemienia. Nawet PO nawróceniu nie staje się człowiekiem w pełni uzdrowionym – pisze o poniżającym go ościeniu, o jakimś wysłanniku szatana, który bije go pięściami, aby nie wpadł w pychę. A JEDNAK Paweł żyje dalej i ewangelizuje. I jest pewien, że wystarczy mu łaski Bożej – te wyraźne słowa! – „moc bowiem w słabości się doskonali” – „gdy jestem słaby, wtedy jestem mocny!”. Paweł uwolnił się od pokusy dochodzenia do Boga o własnych siłach.

Co to wszystko znaczy i o co w tym chodzi?

Nie chodzi o to, że warto grzeszyć, bo tak można spotkać Pana Boga. Chodzi o to, że grzech i słabość – jeśli się pojawią – TRZEBA MĄDRZE PRZEŻYĆ I WYKORZYSTAĆ! Że to może być początek wielkiej przyjaźni z Bogiem! Chodzi o to, byśmy nie walczyli SAMI – sami to możemy jedynie wpaść w nerwicę! – walczyć Bożą mocą, Bożą mądrością – trochę tak, jak mały chłopiec, który w zagrożeniu straszy starszym bratem – „Poczekaj, jak przyjdzie mój brat, to ci pokaże!” Chodzi o to, byśmy po grzechu i w słabości NIE UCIEKALI przed Bogiem – im jest gorzej, tym bardziej trzeba szarpać Pana Boga. Ośmielę się stwierdzić, że Bóg wkracza do akcji dopiero wtedy, kiedy człowiek mówi, że SAM SOBIE NIE PORADZI!. Żeby nas grzech nie przywalił, nie zniszczył, nie złamał……. „Bo nie dalej jak w Popielec postanowiłem…. Że już nigdy, że już będę…. A tu znowu to samo. I już mi się nigdy nie uda i taki już zostanę”. Hmmm….. Być może się uda, a być może COŚ ci już do końca życia zostanie – jakaś wada, jakaś słabość, jakiś problem, jakiś oścień…. Ty musisz żyć DALEJ, bo Bóg chce, abyś ŻYŁ. Człowiek nawet codziennie może być na dnie – ale na tym dnie codziennie musi odnajdywać Pana Boga!

FARYZEUSZ I CELNIK

Celnik – czyli poborca podatków – w czasach Jezusa uważany za wyjątkowego grzesznika – BO krwiopijca, kolaborant władz rzymskich – zatem ktoś pogardzany, znienawidzony, odrażający! A jednak to ON!… po modlitwie, o której słyszeliśmy w przypowieści Jezusa – wyszedł ze świątyni USPRAWIEDLIWIONY! A MODLIŁO SIĘ DWÓCH – CELNIK I FARYZEUSZ! Co sprawiło, że modlitwa faryzeusza nie podobała się Bogu? I… KIEDY my sami jesteśmy na DRODZE DO FARYZEIZMU?

Otóż faryzeusz miał kłopot ze wzrokiem – zamiast patrzeć PRZED SIEBIE i szukać Boga, spoglądał w prawo, w lewo… i pewnie jeszcze do tyłu… – PO CO? – by znaleźć GORSZEGO od siebie. To tak przyjemnie znaleźć gorszego od siebie!

Zatem do faryzeizmu prowadzi PORÓWNYWANIE SIĘ z innymi. WSZELKIE porównywanie się prowadzi do duchowej porażki. Bo każdy jest NIEPORÓWNYWALNY, jedyny w swoim rodzaju. I taką też – jedyną w swoim rodzaju – jest moja relacja z Bogiem. Dla celnika ważny jest tylko Bóg, ważna jest ta chwila modlitwy…. On pewnie nawet nie wie, kto jeszcze jest w świątyni! Tylko ON i BÓG!

Co jeszcze pachnie, albo lepiej powiedzieć „zalatuje” faryzeizmem?

Ten faryzeusz – tak naprawdę – WYMAGA od siebie! Przez Prawo jest zobowiązany do poszczenia raz w roku, w dniu pokuty. Tymczasem on pości – UWAGA! – dwa razy w tygodniu! – po to, by zadośćuczynić za grzechy tylu niewiernych. Według Prawa powinien płacić dziesięcinę, czyli podatek świątynny…. Z pszenicy, moszczu i oliwy. A on dobrowolnie daje dziesięcinę ze wszystkich swoich zakupów. Zatem ten faryzeusz to człowiek zaangażowany, gorliwy, oddany. I nie to jest tu problemem! Pan Jezus wcale nie krytykuje tej jego gorliwości. Problem leży w tym, że on to wszystko Panu Bogu powyliczał, że się tym przechwala. To nie jest człowiek pobożny, to jest KOLEKCJONER, dumny ze swojej kolekcji. To człowiek dla którego Bóg jest głównym księgowym, który ma wszystko odnotować i w właściwym czasie wręczyć dyplom i puchar… i to jeszcze tak, żeby to wszyscy to widzieli. Właściwie, gdyby nie ten faryzeusz to nie wiadomo, jak Bóg by sobie radził… Faryzeusz tu i teraz niewiele od Boga oczekuje – chyba tylko tego, by te jego ZASŁUGI odnotował…

A celnik, świadomy własnej grzeszności i słabości, pokornie prosi Boga o litość – tylko tyle i AŻ TYLE!

Zatem DRUGA „furtka” do faryzeizmu to ten błysk w oku i duma ze swej „pobożnościowej kolekcji” – „proszę księdza….. ja wszystkie pielgrzymki…. Nie opuszczę…. I wszystkie części różańca…. a te nowenny, jedną kończę, drugą zaczynam…, a Radio Maryja to mam cały czas włączone, dzień i noc!” Mówi nam Pan Jezus, że to wszystko może nie wystarczyć. Najważniejszy jest bowiem wewnętrzny motyw – robię coś, by być BLIŻEJ Boga.

Czasami nawet mam wrażenie, że my zbyt wiele mówimy i myślimy o tej „WIECZNEJ NAGRODZIE” w niebie! Człowiek niczego nie powinien robić DLA NAGRODY! A wszystko powinien robić z miłości do Boga i z pragnienia zobaczenia Go TWARZĄ W TWARZ!

(DJ)