O… sakramencie chorych
Sakrament chorych – to nie musi być OSTATNIE namaszczenie!
Choroba i cierpienie zawsze należały do najpoważniejszych problemów poddających próbie życie ludzkie. Ewangelia ukazuje Jezusa, który współczuje chorym i często ich uzdrawia. Jego współczucie dla cierpiących posuwa się tak daleko, że Jezus utożsamia się z nimi – „BYŁEM CHORY I ODWIEDZILISCIE MNIE”. W Mt25,36 czytamy też o chorych, którzy starali się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego (por. Łk6,19). Ta Jego MOC trwa nadal – w sakramentach Jezus nadal nas dotyka, aby nas uzdrowić. „Uzdrawiajcie chorych!” (Mt10,8) Na mocy tych słów już w czasach apostolskich Kościół zna specjalny obrzęd przeznaczony dla chorych. „Choruje ktoś wśród was? – pyta św. Jakub – Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone.” (Jk5,14-15)
Jakie
są skutki sakramentu namaszczenia chorych?
– pierwszą łaską jest łaska UMOCNIENIA, pokoju i odwagi, by przezwyciężyć trudności związane ze stanem ciężkiej choroby lub niedołęstwem starości. Duch Święty w tym sakramencie odnawia ufność i wiarę w Boga oraz umacnia przeciw pokusie zniechęcenia i trwogi przed śmiercią. Wsparcie Pana ma prowadzić chorego do UZDROWIENIA DUSZY, a także do uzdrowienia ciała, jeśli taka jest WOLA BOŻA. Ponadto „jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone.”
–
chory otrzymuje także siłę i dar głębszego ZJEDNOCZENIA
z męką Chrystusa. Chory jest w pewien sposób KONSEKROWANY.
Cierpienie – następstwo grzechu pierworodnego – otrzymuje bowiem
NOWE ZNACZENIE: staje się UCZESTNICTWEM
W ZBAWCZYM DZIELE JEZUSA.
–
chorzy, którzy przyjmują ten sakrament, łącząc się dobrowolnie
z męką i śmiercią Chrystusa przysparzają
DOBRA
Ludowi Bożemu. W sakramencie tym Kościół w komunii świętych
WSTAWIA SIĘ w intencji chorego, a przez to chory UŚWIĘCA KOŚCIÓŁ.
–
jeśli sakrament ten udzielany jest wszystkim, którzy cierpią z
powodu ciężkiej choroby i niedołęstwa, to TYM BARDZIEJ
jest on przeznaczony dla tych, którzy zbliżają się do KRESU
ŻYCIA, nazwano go także SAKRAMENTEM
ODCHODZĄCYCH.
Widzimy
tu, że ludzkie życie wyznaczają trzy
NAMASZCZENIA:
1.
Namaszczenie przy chrzcie,
które wycisnęło na nas pieczęć nowego życia
2. Namaszczenie
przy bierzmowaniu,
które umocniło nas do życiowej walki
3. Namaszczenie
chorych
otacza koniec naszego ziemskiego życia jakby OCHRONĄ,
zabezpieczając nas na ostatnią walkę przed wejściem do domu
Ojca.
Tym „odchodzącym” Kościół poza namaszczeniem
ofiaruje też EUCHARYSTIĘ,
jako WIATYK.
Przyjęcie Komunii w tym momencie ma szczególne znaczenie: „Kto
spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go
wskrzeszę w dniu ostatecznym.”
Jak
udziela się tego sakramentu?
Celebracja
rozpoczyna się krótką liturgia Słowa, poprzedzoną aktem
pokutnym. Następnie kapłan kładzie rękę na głowie chorego i
modli się, po czym namaszcza czoło i dłonie chorego świętym
olejem mówiąc: „Przez
to święte namaszczenie niech Pan w swoim nieskończonym
miłosierdziu wspomoże ciebie łaską Ducha Świętego. Pan, który
odpuszcza ci grzechy, niech cię wybawi i łaskawie podźwignie”.
Dobrze jest, jeżeli sakrament ten sprawowany jest w obecności
WSPÓLNOTY – cała RODZINA
powinna modlić się nad chorym. W miarę możliwości NA
STOLE w pokoju chorego powinny znajdować się krzyż, zapalone
świece, ewentualnie wata i woda.
Komu
udziela się sakramentu chorych?
Sakramentu
tego należy udzielać wiernym, których życie jest zagrożone z
powodu choroby lub podeszłego weku. Można
go POWTARZAĆ,
jeśli chory po jego przyjęciu wyzdrowiał i ponownie zachorował
albo jeżeli w czasie trwania tej choroby nastąpiło poważne
pogorszenie. Warto przyjąć sakrament chorych przed operacją.
Osobom w podeszłym wieku, których siły opuszczają, można
udzielić sakramentu chorych również wtedy, gdy NIE zagraża im
niebezpieczna choroba. Również dzieciom można udzielić sakramentu
chorych, jeżeli osiągnęły taki poziom umysłowy, że ten
sakrament może im przynieść pokrzepienie (tzw. „używanie
rozumu”). Chorym, którzy stracili przytomność lub używanie
rozumu, należy udzielić tego sakramentu, jeżeli istnieje
prawdopodobieństwo, że jako wierzący prosiliby o to, gdyby byli
przytomni. JEST
TO SAKRAMENT ŻYJĄCYCH.
Przy wątpliwości, czy chory jeszcze żyje, należy tego sakramentu
udzielić warunkowo. Namaszczenia chorych nie wolno udzielać tym,
którzy uparcie trwają w jawnym grzechu ciężkim. Mając na uwadze
dobrodziejstwa i łaski tego sakramentu, chory sam powinien,
wyczuwając właściwy moment, poprosić o namaszczenie i wystrzegać
się odkładania tego na „później”. Przeżywanie cierpienia i
umierania z Bogiem zmienia często bunt w nadzieję i
przyzwolenie. W świecie znana jest szwajcarska dr Elisabeth
Kubler-Ross, która prowadziła słynne seminarium o śmierci i
umieraniu na studiach medycznych w Chicago. Prosiła umierających,
żeby powiedzieli studentom, co czują i jak lekarze mogą im pomóc.
Okazuje się, że największy problem stanowią niezałatwione stare
sprawy. Ich świadomość powoduje strach, niekontrolowany ból, co
utrudnia „pracę” umierania. Ludzie, którzy mają jakieś
niepokończone sprawy, stawiają największy opór śmierci.
Wspomniana lekarka po długoletniej obserwacji ludzi ciężko chorych
i umierających napisała między innymi takie zdania: „Po
dziesięciu latach pracy wśród umierających stałam się o wiele
DELIKATNIEJSZA. Teraz nie tylko wierzę w życie po śmierci, ale ja
wiem. Głęboko religijni pacjenci umierają z niezwykłym spokojem i
zadowoleniem. Oni nie mówią przez cały czas o śmierci, ale o
szczęśliwym życiu po śmierci.”
Ta lekarka i świadek umierania jest wielkim ŚWIADKIEM ŻYCIA. Sama
umierając napisała – „Śmierci
właściwie nie ma”.
W
chrześcijaństwie śmierć ma swój SENS.
Katechizm Kościoła Katolickiego przypominając, że śmierć jest
kresem życia ziemskiego mówi, że (nr 1008) śmierć jest
konsekwencją grzechu, oczywiście nie tego człowieka, który umiera
– chociaż człowiek posiadał śmiertelną naturę, z woli Bożej
miał nie umierać. Śmierć była więc przeciwna zamysłom Stwórcy,
a weszła na świat jako konsekwencja grzechu. Została jednak
przemieniona przez Chrystusa, który przeszedł przez cierpienie
śmierci właściwie dla kondycji ludzkiej. Mimo lęku przyjął ją
aktem całkowitego i dobrowolnego poddania się woli Ojca i to
posłuszeństwo przemieniło przekleństwo śmierci w
błogosławieństwo. Dzięki Chrystusowi więc śmierć
chrześcijańska ma sens pozytywny. Św. Paweł pisze: „Dla
mnie żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk”.
Św. Teresa umierając woła – „Ja
nie umieram, ja wchodzę w życie”.
Liturgia Kościoła wyraża ową wizję śmierci: „Albowiem
życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy,
i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane
w niebie wieczne mieszkanie”.
Ważnym problemem jest kwestia informowania chorego o faktycznym
stanie jego zdrowia. Tu nie ma „mądrych”. Często jest tak, że
chory wyczuwa prawdę i tylko pozornie nie wie o postępie choroby.
Z drugiej strony każdy chory, nawet najdokładniej
poinformowany o – załóżmy – beznadziejnym stanie – MA
NADZIEJĘ na wyzdrowienie. W książce „Śmierć Iwana Iljicza”
Lew Tołstoj opisuje stan ducha osoby okłamywanej: „To
kłamstwo męczyło go, męczyło i to, że nikt nie chciał się
przyznać do tego, o czym wszyscy wiedzieli i o czym on wiedział,
i że chciano go oszukać w jego okropnej sytuacji: chciano
go oszukiwać i zmuszano go do brania udziału w tym kłamstwie…
był o włos od tego, aby zawołać do nich: PRZESTAŃCIE KŁAMAĆ, i
wy wiecie i ja wiem, że umieram…”
Taką PRAWDĘ trzeba więc wypowiadać delikatnie, z wielką miłością
i stopniowo, także pod jakimś wewnętrznym warunkiem, że będzie
się tej śmierci towarzyszyło. O cierpieniu i śmierci trzeba także
mówić DZIECIOM; też – delikatnie i stopniowo, wykorzystując
różne sytuacje rodzinne. Dzieci muszą się nauczyć panować nad
bólem fizycznym – dzisiaj dzieci tak bardzo „chowane są pod
kloszem”, że gdy któreś z nich zadrapie się, wydaje mu się, że
jego świat się wali… – czy dziecko się nie męczy?- czy się nie
zapoci? – czy jest mu wygodnie? Efekt: dzieci są coraz słabsze i
mało odporne. W sensie szerszym – dzieci muszą nauczyć się
stawiać czoła problemom i rozwiązywać je, mieć świadomość iż
są cierpienia, na które nie ma żadnej tabletki czy witaminki.
Jeżeli istnieją problemy w rodzinie, dzieci powinny je poznać i
być włączone w ich rozwiązywanie. Nie UKRYWAĆ każdej ŁZY.
Dziecku należy mówić również o śmierci. Są to rozmowy bardzo
trudne i poważne, ale jedno jest pewne: dzieci zrozumieją
doświadczenie śmierci jedynie z pomocą osoby dorosłej. Zauważmy,
jakie są nasze reakcje, kiedy dziecko zapyta: „Mamusiu, a kiedy ty
umrzesz?”
Warto zobaczyć film
„Podążaj w stronę światła”, a w nim zwrócić uwagę jak
pięknie matka tłumaczy umierającemu synowi tajemnicę śmierci
wykorzystując symbol RĘKAWICZKI.
Śmierć człowieka, obok dnia
narodzin, jest najważniejszym momentem jego życia. Nasza
cywilizacja reaguje jednak na nią buntem, sprzeciwem, wstrętem, a
najczęściej przemilczaniem i udawaniem, że jej nie ma. Każdy
chory jest jedyny, niepowtarzalny i to powinien odczuwać umierając.
Trzeba zrobić wszystko, by nikt w rodzinie (a i poza nią) nie
umierał SAM. Sposób naszego uczestnictwa w misterium śmierci w
jakimś stopniu odzwierciedla naszą DOJRZAŁOŚĆ do przyjęcia
nieuchronnego faktu przemijania nas samych.
- W zagrożeniu życia, kapłana można wzywać do chorego w każdej chwili – gdyby w parafii w danym momencie nie było księdza, można udać się do parafii sąsiedniej.
- Zasadniczo chorych parafian kapłan odwiedza z posługą duszpasterską (spowiedź, Komunia Święta, ewentualne namaszczenie chorych) w ostatnią sobotę miesiąca (informacja pojawia się w „ogłoszeniach parafialnych”, zgłoszenia do czwartku włącznie w zakrystii, kancelarii parafialnej lub telefonicznie)
- Chorzy maja także możliwość przyjmowania Komunii Świętej w niedzielę z rąk nadzwyczajnego szafarza – zgłoszenia indywidualnie u proboszcza)
DJ